sobota, 12 kwietnia 2014

Przewidywalny słońca zachód

Prawdopodobieństwo dwóch dźwięków opisujących różne życia
kroczy w najgłębszych otchłaniach podświadomości.
Przeszycie na wskroś obliczalnością, zatajenie zamiarów pod zakurzoną szafą.

Pod płaszczem nocy ukryty jest sens weny i odczuwania emocji.
Uciec jak dziecko na drugą stronę lustra, poszukać tam dystansu do samej siebie.
Czasoprzestrzeń nie zanika, ona zjada nas od środka w najmniej oczekiwanym momencie.

W półśnie.

Gdzieś zgubiłam marzec.

Ćwierć centymetra otwartej czarnej przestrzeni,
banalny rozkład stu siedemdziesięciu trzech i pół drzwi.
Wyszarpane klamki, niczym gałki oczne absurdalnych marzeń.
Życie mija się z absurdem, by wsiąknąć w bezsens przekraczania granic.

Za późno na bystrość ciszy, za głucho na wcześniejszy sprzeciw.

Rzęsy, niczym skrzydła motyla i odlatujące na nich najsprawiedliwsze wyroki.

Zawsze pozostają jeszcze godziny, dzielące dwa mechanizmy tak mocno,

jak i łączące je niedoskonałości wydarzeń.

Za późno na uwikłanie się w płytki muł,

za krótko, by stwierdzić, że głębokość ma tu jakieś znaczenie.
Chory umysł, niespokojna bezsenność, kwadratury koszmarów i kompot z suszu wspomnień obdartych z uczuć.

"Późno już. Chodźmy spać."