sobota, 22 lutego 2014

Broken ribs in the morning

Przychodzi taki moment, taka potrzeba pisania. Wyrzucenia z siebie złych toksyn świata.
Powietrze zatrute na fioletowo, niebieskie opary spod powiek.
Jak Ci się dziś spało?
Płaczę diamentami, które upadając wbijają się w policzek. 

Sine, zakrwawione ręce. Wiszę między dzisiaj, a jutrem.
Wstań i biegnij za swoją duszą. Strumień świadomości niczym wodospad uderzający o skały z impetem.
A skały to żebra. Chcesz, to zjedz je sobie jutro rano na śniadanie.
Pokrusz do reszty niczym kryształy, będą lśnić jak gwiazdy nocą.
Spróbuj, nie zawiedziesz się choć ten jeden raz.

II

Papierowe serce dawno zdeptane, wyrzucone do kibla i spuszczone razem z wypadającymi włosami.
Taki jest dzisiejszy świat.

Nieczuły, drastyczny.
Masz z tym problem?

Uciec jak najdalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz