sobota, 22 lutego 2014

Spit your soul and go

I

Próbuję uciekać tak jak ziemia ucieka mi pod stopami. Znowu.

Ile razy można zaczynać od początku? Bo chyba nie przez pół życia.

Zajrzenie wgłąb siebie wymaga od nas wielkiej odwagi, ale zrezygnowanie z życia nie jest także dobrym wyjściem z sytuacji.
A najgorzej, jeśli takie sytuacje staną się codziennością, a w rezultacie zastąpią całe życie.
Łatwiej jest uciec od realiów, niż stawić czoło tym wszystkim niedociągnięciom.


Najbardziej bolą niedoskonałości w sobie samym. Najgorzej jednak, gdy nie umiem ich całkowicie przezwyciężyć, ani ich zaakceptować. I pozostaje tylko bezsensowna bezowocna i nużąca nieodmienna walka.

Mam dosyć roztrząsania i analizowania. Gdyby nie obowiązki, które w gruncie rzeczy mają spory wpływ na stan mojej psychiki, to zaszyłabym się w domu z moimi równie ciemnymi co nastawienie myślami.

Weekend na złapanie oddechu, podbudowanie maski, zgromadzenie kilku gramów siły i zebranie się w środku, żeby jeszcze trochę pożyć normalnie i poudawać, że jest okej.

Ciężko tak wytrzymać z rozdarciem w duszy. Ciężko oddychać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz